|
|
Aktualnie jesteś: |
|
|
I love this place |
e-mail: savefawley@hotmail.com
Kocham to miejsce, Nowy Czas.www.nowyczas.co.uk
Alicja G?owacka, 13 lipca 2009
·
Kocham to miejsce
13 lipca 2009
Moja przygoda z Fawley Court zacz??a si? ponad 23 lata temu, kiedy jako m?oda osoba zosta?am tam zabrana przez przyjaciela na tzw. wycieczk?-niespodziank?. Obydwoje nale?eli?my wówczas do bardzo popularnego i dobrze zorganizowanego Zrzeszenia Studentów i Absolwentów Polskich za Granic?. Wszyscy byli?my g??boko i entuzjastycznie zaanga?owani w sprawy zrzeszenia organizuj?c spotkania towarzyskie, wspólne wycieczki, dyskutuj?c na ró?ne tematy, zarówno dotycz?ce zrzeszenia, jak i Polski, tym bardziej ?e byli?my pokoleniem solidarno?ciowym. Planowali?my weekendowe wypady na zwiedzanie historycznych miast lub zastanawiali?my si?, gdzie sp?dzi? letnie wakacje – Penhros (pó?nocna Walia, gdzie znajduje si? wspania?a polska placówka), a mo?e wspinaczka w Snowdonii czy w?drówki po Lake District. Jednym z takich miejsc wypadowych by? równie? Fawley Court, gdzie przy ognisku i radosnym ?piewie z akompaniamentem gitar siedzieli?my do pó?nych godzin nocnych zajadaj?c sma?one kie?baski w blasku ksi??yca i migocz?cych gwiazd.
Pierwszy wypad do Fawley Court wywar? na mnie tak wielkie wra?enie, ?e ilekro? zawita?am tam potem, emocje by?y tak samo silne, jak pierwszego razu, kiedy przekroczy?am g?ówn? bram? od strony Henley. Wydawa?o mi si? wówczas, ?e wjecha?am w ?wiat rajskiej natury, otoczona soczysto?ci? zieleniej?cych ??k, biegaj?cych po nich zaj?cy i pi?knych, starych drzew, które niczym stra?nicy chroni?y wej?cia do tej wspania?ej posiad?o?ci. Zaraz za zakr?tem powoli wy?ania? si? w blasku letniego s?o?ca okaza?y budynek. Kiedy wysiad?am z samochodu i zobaczy?am go z bliska, by?am oczarowana. Z niecierpliwo?ci? otworzy?am ci??kie, d?bowe drzwi. Przywita?a mnie posta? pi?knie wyrze?bionej w drewnie figury ?w. Józefa. Z wielkim zainteresowaniem zwiedzi?am muzeum, ogl?daj?c portrety polskich królów, portrety ks. Józefa Jarz?bowskiego, genera?a Hallera, marsza?ka Józefa Pi?sudskiego i innych. Przede wszystkim jednak utkwi? mi w pami?ci du?ych rozmiarów obraz syberyjskiej drogi.
Pami?tam, jak bardzo czu?am si? dumna, ?e jestem Polk? i ?e to historyczne miejsce nale?y w?a?nie do nas, Polaków, ?e w?a?cicielami s? polscy ksi??a Marianie.
Po obejrzeniu muzeum i wspania?ej biblioteki, gdzie znajdowa?y si? dokumenty podpisane przez polskich królów, poszli?my na spacer brzegiem kana?u do Tamizy. Po raz pierwszy mog?am podziwia? przep?ywaj?ce ko?o nas prywatne ?odzie, których w?a?ciciele z u?miechem machali do nas na powitanie.
Dzie? zbli?a? si? powoli ku ko?cowi, a ja wci?? nie mog?am nasyci? zmys?ów urokiem tego miejsca. Najwi?ksze wra?enie zrobi?a na mnie nie tyle kaplica, której o?tarz by? zrobiony na wzór skrzyde? husarskich wykutych w br?zie, ale grota Matki Boskiej przypominaj?ca Lourdes. Jestem osob? g??boko wierz?c?, podzi?kowa?am wi?c w modlitwie Matce Boskiej za tak wspaniale prze?yty dzie? oraz Panu Bogu za to, ?e my, Polacy, mogli?my by? w posiadaniu tak pi?knego miejsca. Prosi?am te? Matk? Bosk?, by zawsze czuwa?a nad Fawley Court, ksi??mi i osobami, które tam pracuj?.
To by? pocz?tek mojej mi?osnej przygody z tym miejscem, która trwa po dzi? dzie?. To miejsce jest równie? wa?ne dla moich dorastaj?cych ju? synów, którzy – mo?na powiedzie? – „sp?dzili” swoje dzieci?stwo w Fawley Court. Je?li tylko mia?am czas i czu?am potrzeb? odpr??enia si?, przyje?d?a?am do Fawley Court. Przy okazji odwiedzali?my ks. Paw?a Jasi?skiego, a nast?pnie przyby?ego tam pó?niej ks. Andrzeja Janickiego, któremu zawsze powtarza?am, ?e jest taki kochany. Zreszt? kto go nie kocha?? Ktokolwiek si? z nim zetkn??, by? pod urokiem jego serdeczno?ci, m?dro?ci i uduchowienia. Ks. Andrzej udzieli? mi ?lubu i ochrzci? moje dzieci. Jego przytulny pokój na poddaszu by? czym? w rodzaju kapliczki, biblioteki i sklepu z pami?tkami. Ze smutkiem musieli?my si? pogodzi? z jego wyjazdem do Polski, do domu opieki dla ksi??y. Jego pogodne oczy i ciep?y u?miech zostanie w mojej pami?ci na zawsze.
Na szcz??cie pojawi? si? ks. Tadeusz, który swoim mi?ym g?osem i dobrodusznym u?miechem zawsze serdecznie nas wita?. Zaprzyja?nili?my si? równie? z siostrami, szczególnie z siostr? Bo?en? i El?biet?, których kulinarne talenty by?y legendarne. Z rado?ci? wita?a nas te? pani Teresa Gibson, która by?a wówczas kierowniczk? do spraw zarz?dzania personelem us?ugowym.
Sp?dzali?my tam ca?e dnie na ?onie natury. Ja czyta?am, a ch?opcy szaleli graj?c w badmintona, szukaj?c rybek w wodzie lub buszuj?c i sprawdzaj?c, co w trawie piszczy. Pod koniec dnia z oci?ganiem zwijali?my manatki i wyruszali?my w drog? powrotn? do Londynu, nigdy jednak nie zapominaj?c, by cho? na chwil? zaj?? do Matki Boskiej, by jej podzi?kowa? za ten przywilej sp?dzenia dnia w tym pi?knym miejscu i pomodli? si? za jego gospodarzy.
W ostatnich dwóch latach ze wzgl?du na sytuacj? osobist? odwiedzi?am Fawley Court tylko dwa razy, ale moja t?sknota za nim by?a nieustanna, tym bardziej ?e rosn? tam dwa posadzone przeze mnie drzewka – kasztan i ?o??d?. Te stare drzewa, które otaczaj? Fawley Court, te? kto? przecie? kiedy? zasadzi? i po dzie? dzisiejszy sprawiaj? nam tyle rado?ci. By? mo?e i moje sprawi? kiedy? komu? tak? sam? rado??.
W ostatni majowy Bank Holiday pojecha?am ze starszym synem do Fawley Court, ?eby zobaczy?, mi?dzy innymi, jak rosn? nasze drzewka. Przeje?d?amy przez bram? i wracaj? cudowne wspomnienia. Zatrzymali?my si? na poboczu, ?eby przywita? nasze drzewka i porobi? przy nich zdj?cia. Rosn? zdrowo. Co za rado?? z ich widoku…
Po chwili, zbli?aj?c si? do budynku zauwa?y?am ks. Andrzeja Godkiewicza. Zagadn??am, ?e przyjecha?am na chwil? odwiedzi? Fawley Court zanim b?dzie ju? za pó?no. Zamienili?my par? s?ów, a po chwili ks. Andrzej ze smutkiem, lecz bez nostalgii powiedzia?:
– Tu wszyscy chc? przyje?d?a? i z tego korzysta?, ale nikt nie chce p?aci?. Tablica jest wywieszona przy wje?dzie i pisze, ?e za wjazd trzeba p?aci?, widzia?a j? pani.
– Nie – odpowiedzia?am zdziwiona i skr?powana. – Od lat tu przyje?d?am i nigdy jej nie widzia?am – odpowiedzia?am.
– A widzi pani, ona tutaj stoi ju? dwa lata, ale nikt na ni? nie zwraca uwagi. Ka?dy przyje?d?a tutaj jakby to by?a jego w?asno??. Utrzymanie tego wszystkiego przecie? bardzo du?o kosztuje – mówi? oddalaj?c si? w stron? ko?cio?a.
Poczu?am si? bardzo zmieszana, nie bardzo wiedz?c co odpowiedzie? i co ze sob? zrobi?, bo nigdy nie spotka?am si? tu z takim przywitaniem.
– To w takim razie mo?e zap?ac? – zawo?a?am, ale on jakby nie s?ysza?, albo mo?e nie chcia?…
Sta?am przez chwil? nie wiedz?c, co mam zrobi? – pój?? po syna, poczeka? na ksi?dza czy wraca? z powrotem. Po chwili wróci? Jacek. W drodze do groty powiedzia?am mu, co si? sta?o. Usiedli?my przed grot? i zastanowili?my si? nad tym, co powiedzia? ksi?dz, dochodz?c do wniosku, ?e w?a?ciwie to on mia? racj?. Przecie? utrzymanie tej posiad?o?ci musi bardzo du?o kosztowa?, dlatego – ?eby o?rodek istnia? – powinno si? go wspomaga? nie tylko finansowo, ale równie? pomaga? ksi??om w jego zarz?dzaniu, dla ich dobra i dla dobra polskiej spo?eczno?ci.
Poczuli?my si? bardzo uprzywilejowani, ?e przez lata dane nam by?o korzysta? z tego wspania?ego obiektu i jego pi?knego otoczenia. Jestem przekonana, ?e takie odczucie ma ka?dy, kto kiedykolwiek korzysta? z go?cinno?ci tego miejsca. A by?o ono – jak przys?owie mówi – czym chata bogata, tym rada. Obchodzone tam przez dziesi?ciolecia Zielone ?wi?tki by?y nie tylko podnios?? uroczysto?ci?, dum? z naszej polsko?ci, ale równie? okazj? do masowych spotka? z przyjació?mi i znajomymi, których si? dawno nie widzia?o, rozkoszowaniem si?, za drobn? op?at?, polskim bigosem, w?dlinami i pysznymi wypiekami. Liturgia mszy ?wi?tej odprawiana by?a przy o?tarzu polowym ze wzgl?du na ogromn? liczb? przyby?ych z ró?nych zak?tków nie tylko Londynu, ale i Anglii wiernych, których ?piew roznosi? si? wko?o a? po drugi brzeg rzeki.
By? czas, ?e Fawley Court s?yn?? nie tylko z odprawianych tam Zielonych ?wi?tek, tradycyjnej polskiej Wigilii, Bo?ego Narodzenia i Wielkanocy wraz ze ?wi?conym, ale równie? ze wspania?ych przyj?? ?lubnych.
* * *
Zapalili?my ?wieczki, z?o?yli?my ofiar? i w skupieniu powierzyli?my swoje intencje Matce Bo?ej, prosz?c, by Fawley Court móg? nadal pozosta? w polskich r?kach, a nie tylko w naszej pami?ci.
Cho? by?o ju? szaro, poszli?my jeszcze w stron? rzeki. Wieczór by? cichy i spokojny, od czasu do czasu s?ycha? by?o tylko ?wierkanie ptaka. Przed nami rysowa?a si? coraz wyra?niej stara olcha. To pi?kne, olbrzymie drzewo stoj?ce przy samym brzegu rzeki zawsze sprawia?o mi swoim widokiem wiele rado?ci. Szeleszcz?c wdzi?cznie listkami przy najmniejszym wietrze, dawa?o latem schronienie pod swoimi roz?o?ystymi konarami. Kiedy? na jednej z ga??zi kto? zawiesi? gruby, mocny sznur i przymocowa? do niego desk?, na któr? wskakiwa?y moje rozbawione dzieci, rozhu?tuj?c j? tak, ?e nogami ch?opcy si?gali prawie do wody w Tamizie.
Wracaj?c znad rzeki widzieli?my z daleka zapalone przez nas ?wieczki, które zlewa?y si? w jeden p?omie?. Robi?o si? pó?no i coraz ciemniej, czas wraca?, ale nieodparta ch?? wst?pienia jeszcze raz, cho? na jedn? ma?? chwil? do Matki Boskiej by?a mocniejsza. Podchodzimy, chwila skupienia, ka?dy z nas pogr??ony w swoich my?lach i modlitwach. Ja swoje jeszcze raz kieruj? do Matki Bo?ej o opiek? nad Fawley Court, ksi??mi, którzy go prowadz? i lud?mi, którzy go dogl?daj?, by móg? pozosta? w naszych polskich r?kach na kolejne pokolenia.
Mijaj?c ko?ció? zauwa?yli?my p?on?ce nad o?tarzem ?wiece o?wietlaj?ce oblicze Chrystusa. Poczu?am ucisk w sercu i ?zy w oczach…
Spójrzmy w g??b naszych serc i zróbmy wszystko, ?eby ratowa? to miejsce, które by?o nam – jako narodowi na obczy?nie – przeznaczone, by?my my?l?c o nim, nie mówili jak Adam Mickiewicz:
Litwo! Ojczyzno moja!
Ty jeste? jak zdrowie;
Ile ci? trzeba ceni?,
Ten tylko si? dowie,
Kto ci? straci?…
Alicja G?owacka
Kategoria Fawley Court · Skomentuj |
|
|
|
Komitet Obrony Dziedzictwa Narodowego Fawley Court, , e-mail: savefawley@hotmail.com |
|