Po co nam  dziedzictwo narodow #169; fawleycourt Po co nam  dziedzictwo narodow © fawleycourt
Aktualnie jesteś: 
fawleycourt Prasa o sprzeda?y Fawley Court Po co nam dziedzictwo narodow

Po co nam dziedzictwo narodow







Grzegorz Ma?kiewicz, Nowy czas, www.nowyczas.co.uk

Po co nam dziedzictwo narodowe?
10 czerwiec , 2009


Nie trzeba zagl?da? do s?ownika. Ka?dy chyba poprawnie odpowie, co to takiego, to dziedzictwo narodowe. Zbyt d?ugo Polacy walczyli o jego zachowanie, o przekazanie go nast?pnym pokoleniom. A jednak coraz cz??ciej mo?na odnie?? wra?enie, ?e chocia? mówimy tym samym j?zykiem, u?ywamy tych samych s?ów, to albo s?owa pozostaj? puste, albo nabieraj? innych zupe?nie znacze?.
Dziedzictwo ust?puje potrzebom bie??cym, bywa, ?e staje si? politycznym frazesem, a coraz cz??ciej o naszym narodowym dziedzictwie przypominaj? nam cudzoziemcy.

Tak by?o w Pary?u, gdzie by?em tu? przed uroczysto?ciami Zielonych ?wi?tek w Fawley Court. Upalna pogoda w tym wspania?ym mie?cie zmusi?a mnie do wybrania opcji typowo turystycznej. Jedynym wyj?ciem, ?eby si? do ko?ca nie ugotowa? w miejskim skwarze by? turystyczny rejs po Sekwanie. Lewy i prawy brzeg wype?niony francuskim dziedzictwem. Pa?ace, muzea, historia. Nie ma wolnego miejsca, jakby kilkadziesi?t pokole? dzia?a?o w ?cis?ym porozumieniu na przestrzeni czasu. Wielowiekowy dorobek zgromadzony wzd?u? brzegów Sekwany. Katedra Notre-Dame, Luwr, most zbudowany z kamienia zniszczonej Bastylii, wie?a Eiffela, stary dworzec zamieniony na Musée d’Orsey. W tej wyliczance nie zabrak?o Hotelu Lambert. S?ynnego – jak doda?a m?oda studentka-przewodniczka. W XIX wieku zbiera?y si? w nim intelektualne elity Pary?a, a gospodarzami byli Polacy, w?a?cicielem ksi??? Adam Czartoryski.

Ka?dy Polak uczy? si? o tym w szkole. Wielka Emigracja. Ale zanim sta?a si? wielk?, zaczyna?a podobnie jak ka?da, o czym ksi??ki mówi? niewiele.

O Hotelu Lambert, o tym, ?e jest na sprzeda? podobno dowiedzia? si? Fryderyk Chopin od francuskiego malarza Eugène Delacroix. Mo?e pili kaw? na Wyspie ?w. Ludwika i Delacroix wiedz?c, ?e Polacy szukaj? jakiego? miejsca, gdzie mogliby si? spotyka? przedstawi? mo?liwo?? kupienia podupad?ego troch? pa?acu w?a?nie na tej ma?ej wysepce s?siaduj?cej z wi?ksz?, na której stoi Notre Dame. Fryderyk Chopin przekaza? wiadomo?? ksi?ciu Czartoryskiemu, który zakupi? pa?ac w 1843 roku. Taki by? pocz?tek polskiej historii zwi?zanej z Hotelem Lambert. Jego salony przez ponad 100 lat go?ci?y polityków, intelektualistów i artystów. To w nim odbywa?y si? patriotyczne bale otwierane polonezem specjalnie na t? okazj? napisanym przez Fryderyka Chopina. Hotel Lambert sta? si? najwa?niejszym salonem Pary?a. Powsta?a w nim te? szko?a i Biblioteka Polska. Pozosta? w?asno?ci? rodziny Czartoryskich do 1975 roku. Podobno spadkobiercy zaproponowali kupno pa?acu w?adzom PRL, a poniewa? komuni?ci przyzwyczajeni byli raczej do zabierania arystokratom ich posiad?o?ci ni? kupowania od nich, mo?liwo?? zachowania dla przysz?ych pokole? tego tak wa?nego dla polskiej historii miejsca nie spotka?a si? z zainteresowaniem krajowych w?adz. Pa?ac kupi? baron Guy de Rottshild.

Kolejn? okazj? zmarnowali?my dwa lata temu. Wprawdzie ówczesny minister kultury Micha? Ujazdowski wyja?nia?, ?e zwróci? si? do barona z propozycj? kupna pa?acu, ale by?o ju? za pó?no. A jak by?o? Pa?ac za 100 mln dolarów kupi? emir Kataru.

Nowy w?a?ciciel postanowi? pa?ac przebudowa?, radykalnie ingeruj?c w jego siedemnastowieczn? architektur?. Pojawi?y si? g?osy protestów ze strony historyków. W internecie mo?na podpisa? petycj? – na stronach francuskich i angielskich, ale nie polskich (!). Co ciekawe, przy okazji sk?adania petycji, na tych stronach w?a?nie mo?na poczyta? o naszym dziedzictwie. Dowiedzie? si? czego? o naszej historii od cudzoziemców. Polskie media zajmuj? si? kolejn? ods?on? pojedynku premier-prezydent.

I znowu co? nam nie wysz?o, i nawet tego nie zauwa?amy. Czy mo?na sobie wyobrazi? lepsze miejsce na promocj? Polski w zjednoczonej Europie, kiedy ambasady RP straci?y swoje znaczenie polityczne?

Po takim do?wiadczeniu z tym wi?kszym zdumieniem przeczyta?em po powrocie do Londynu og?oszenie ksi??y Marianów w „Dzienniku Polskim i Dzienniku ?o?nierza”: Ponownie informujemy, ?e posiad?o?? Fawley Court zosta?a sprzedana na prze?omie 2008/2009 roku, st?d nie planowali?my w tym roku organizowania Uroczysto?ci Zes?ania Ducha ?wi?tego. (…)

W zwi?zku z pojawiaj?cymi si? w ostatnich dniach ulotkami i zaproszeniami do Fawley Court na Msz? ?w. w Zielone ?wi?tki, uprzejmie informujemy, ?e ich tre?? nie by?a z nami uzgadniana, ani nawet nam przedstawiona. Pojemno?? ko?cio?a ?w. Anny jest ograniczona, a na profesjonalne zorganizowanie i zabezpieczenie Mszy ?w. polowej jest ju? za pó?no. Dlatego te? zach?camy wszystkich do wzi?cia udzia?u w Uroczysto?ci Zes?ania Ducha ?wi?tego we w?asnych ko?cio?ach parafialnych.

By?a to jedyna informacja podana w tej gazecie – o ulotkach Komitetu Obrony Dziedzictwa Narodowego Fawley Court informuj?cych o mszy ?w. w ko?ciele ?w. Anny jej czytelnicy dowiedzieli si? z komunikatu ksi??y Marianów.

Mimo wszystko jedziemy na msz?, troch? jak intruzi, wierni, którzy s? niepotrzebnym obci??eniem dla ksi??y. Czy dlatego od kilku lat nie by?o ?adnej informacji o istnieniu Fawley Court w Polskim Informatorze? Czy by?a to metoda na udowodnienie sobie i innym, ?e Fawley Court jest ju? niepotrzebny Polakom. By? potrzebny, kiedy Polaków na Wyspach by?o oko?o 150 tys. przesta? by? potrzebny, kiedy jest nas ponad milion? Frekwencja w ko?cio?ach parafialnych nie ?wiadczy o tym, ?e m?ode pokolenie sta?o si? niewierz?ce.

Przed mostem w Henley kilometrowa kolejka samochodów. Czy?by pospolite ruszenie Polaków? W ko?cu doje?d?amy, t?umów wprawdzie nie ma, ale obecno?? niewygodnych wiernych, którzy mimo og?oszenia ksie?y Marianów do Fawley Court przybyli i nie pomie?cili si? w ko?ciele jest ?ywym ?wiadectwem, jak bardzo ten o?rodek jest Polakom potrzebny.

Ksi??a Marianie, tak jak zapowiedzieli w komunikacie, byli nieprzygotowani. System nag?a?niaj?cy nie dzia?a, nikt jednak nie odchodzi. W?ród zgromadzonych du?o m?odych ludzi, przyjecha?y te? ca?e rodziny, sporo ma?ych dzieci. Wszyscy w skupieniu uczestnicz? we mszy ?w., zak?ócanej jedynie charcz?cym g?o?nikiem. Z kazania te? niewiele dociera na zewn?trz. Jest mowa o decyzjach, z?ych decyzjach i ludzkiej u?omno?ci. – Módlmy si? za tych, którzy takie decyzje musz? podejmowa? – apeluje ksi?dz.

Msza ?w. i modlitwy sko?czy?y si?. Wierni pozostali sami. Okaza?y pa?ac zaprojeketowany przez Christophera Wrena straszy? oczodo?ami szczelnie pozamykanych okien. Ksi??a wycofali si? do wych?odzonych salonów. Nikt jednak nie wraca? do domu i przesta?o dokucza? poczucie bycia intruzem. Rozpocz??a si? majówka.

Jak zawsze od lat 50. nale?a?o pozosta? na tradycyjnym pikniku, do czego równie? zaprasza?a pi?kna, s?oneczna pogoda. Wydawa?o si?, ?e wszyscy s? na t? okoliczno?? dobrze przygotowani. Tworz? si? mniejsze i wi?ksze grupy. Prowiant dobrze zabezpieczony w?druje na prowizoryczne sto?y. Na improwizowanych grilach sma?y si? polska kie?basa. Swojsko i rado?nie. Ludzie spaceruj?, graj? w pi?k?, podziwiaj?Tamiz?, robi? zdj?cia. Mo?e to ju? ostatni raz?

O mniej zaradnych zadba? osobi?cie pan W?adys?aw Mleczko – w?a?ciciel sieci sklepów spo?ywczych. Przed jego stoiskiem (jedynym) przez ca?y dzie? ustawia?a si? d?u?sza lub krótsza kolejka – na brak klientów nie narzeka?.

Swoje stoisko i stosowny baner ma tak?e Komitet Obrony Fawley Court. Do podpisania deklaracji cz?onkowskiej nie trzeba ludzi namawia?, przybywaj? kolejne kartki z nazwiskami i adresami. Zdaniem Komitetu nie wszystko stracone. Nie zosta? jeszcze podpisany akt sprzeda?y, tzw. complition. Chocia? dotychczasowe rozmowy do niczego nie doprowadzi?y, jest nadal nadzieja na kompromis, na zachowanie Fawley Court w polskich r?kach.


Pani Bronis?awa ?ada od 50 lat przyje?d?a?a do Fawley Court trzy dni przed Zielonymi ?wi?tkami, pracowa?a w kuchni przgotowuj?c posi?ki. Nie chce w to wierzy?, ?e to miejsce nie b?dzie nale?e? ju? do polskiej spo?eczno?ci. Miko?aj z ma?ym Frankiem byli tu po raz pierwszy. Nie móg? wyj?? ze zdumienia, ?e Polacy trac? takie miejsce, Franek nie chcia? wraca? do Londynu.

Przysz?o?? Fawley Court to oczywi?cie temat wiod?cy wszystkich spotka? i rozmów. Zebranym trudno jest pogodzi? si? z decyzj? podj?t? przez ksi??y. Marianie nie akceptuj?, ?e Fawley Court jest w?asno?ci? wspóln?, ca?ego spo?ecze?stwa, nie tylko religijnym, ale i narodowym sanktuarium. Nie przeszkadzaj? im groby za?o?yciela Fawley Court ksi?dza Józefa Jarz?bowskiego i fundatora ko?cio?a ?w. Anny ksi?cia Stanis?awa Radziwi??a. Wydaje si?, ?e wed?ug nich to, co mo?na po?wi?ci?, równie ?atwo jest dekonsekrowa?, a zw?oki przenie??. Czy taka by?a ostatnia wola ksi?dza Jarz?bowskiego? Czy powiedziane by?o, szanuj wol? zmar?ego?

W?a?nie przy grobie ksi?dza Jarz?bowskiego du?a grupa wiernych modli?a si? o jego wsparcie. Najstarsi pami?tali determinacj? i oddanie, z jak? budowa? ten o?rodek. Dla tych Polaków Fawley Court jest cz??ci? ich ?ycia. To tu przyje?d?ali od ponad 50. lat. Modlili si?, wypoczywali. Czy taki dorobek mo?na zdyskontowa?? Nie chc? i nie mog? uwierzy?, ?e do tego dojdzie.

Dzie? dobiega? ko?ca. Magia miejsca zrobi?a swoje, szczególnie teraz takie poczucie wspólnoty jest potrzebne. Ludzie spotykali swoich znajomych i poznawali nowych. Nie spotkali jednak wa?nych dzia?aczy emigracyjnych i przedstawicieli w?adz krajowych. Cho? kilka razy pad?y z t?umu retoryczne pytania – gdzie oni s?, dlaczego ich tu nie ma?

Pi?kny dzie?, mimo to smutny. Na koniec przypomnia?em sobie Pie?? Tadeusza Borowskiego:

Nad nami noc. Gorej? gwiazdy,
d?awi?cy, trupi nieba fiolet.
Zostanie po nas z?om ?elazny
i g?uchy, drwi?cy ?miech pokole?.

Pisa? to cz?owiek zdegradowany w czasach zniszczenia. Nam nic nie grozi, i na w?asne ?yczenie pozbywamy si? dziedzictwa narodowego. Drwi?cy ?miech pokole? b?dzie sprawiedliw? zap?at?.

Grzegorz Ma?kiewicz

Fot. Adam Wojnicz



 Komitet Obrony Dziedzictwa Narodowego Fawley Court, , e-mail: savefawley@hotmail.com
netBOX - Systemy internetowe